Około 6 godzin jazdy z Chicago i dotrzeć można do miejscowości Armstrong Creek w północno-wschodnim Wisconsin. Miejscowość niczym specjalnie niewyróżniająca się, mająca jednak swój głęboki urok i charakter polskiej wioski. Warunki pogodowe podobne do naszego polskiego klimatu, lasy i tanie farmy, które można było swobodnie nabyć, skłoniły wielu Polaków mieszkających w Chicago, do przesiedlenia się początkiem lat dwudziestych w te północne rejony. Recesja panująca w całej Ameryce, zmuszała nowo przybyłych za chlebem do szukania innych środków utrzymania niż praca fabryczna. Wyrębiska po wycinanych lasach można było tanio kupić, potem swoją mozolną pracą i polskim uporem zamieniać w urodzajne farmy, które dawały bezpieczny byt dla swoich rodzin.
Nie brakowało wśród nowych osiedleńców górali, którzy szczególnie umiłowali sobie Armstrong Creek i jego okolice, zamieniając to miejsce w prężny ośrodek polskości i małe Podhale. Tu swoje miejsca znaleźli tacy ludzie jak: Kłusie, Leje, Piszczory, Podczerwińscy, Jaroszowie, Komperdy, Kapłonowie, Kiety, Jakubce, Kowalkowscy, Tatary Mrugały, Koisy i wielu, wielu innych, o których może nie wiemy. Ludzie ci pochodzili z takich góralskich miejscowości jak: Zakopane, Nowy Targ, Murzasichle, Skrzypnę, Dzianisz, Podczerwone, Długopole, Krauszów, Wróblówka, Stare Bystre, Rogoźnik. Tu otwierali swoje gazdówki, a życie codzienne opierali na zwyczajach, które zabrali z ukochanego Podhala. Tu przywieźli najczystszą gwarę i do końca swojego życia się nią posługiwali, nigdy, bowiem nie dane było niektórym opanować język angielski.
Muzyka, śpiew i taniec do dziś żyje w pamięci starszych mieszkańców Armstrong Creek -“bo tu wszystko było po góralsku” - wspominapiękną góralszczyznę Frank Porządka ze Starego Bystrego, chociaż nigdy w Polsce nie był, bo tu się urodził.
Górale w Armstrong Creek posiadali stały kontakt z Chicago, doskonale wiedzieli o Związku Podhalan, który już wtedy istniał. Głównym inspiratorem do zawiązania się koła był dr Stefan Jarosz. Posiadał on rodzinę w Armstrong Creek, z którą utrzymywał żywy kontakt listowy. To dzięki jego mobilizacji w Armstrong Creek powstało Koło nr 9 pod patronatem Józefa Piłsudskiego. Koło było prężne. Rodzinom zamieszkującym w tym dalekim Wisconsin dawało poczucie bliskości rodzinnych stron, a w szczególności ukochanych gór, których już nigdy potem nie było im dane uwidzieć. Starsi odchodzili, młodsi kończyli szkoły i wyprowadzali się do miast Ameryki.
Dziś pozostała cząstka ludzi, którym góralska tradycja, odziedziczona po ojcach i dziadkach, żyje w sercach i pamięci. W ostatnich latach w Armstrong Creek osiedliło się kilka młodych rodzin z Podhala. Zaczęło odżywać polskie słowo. Od kilku lat organizowany jest w sierpniu Dzień Dziedzictwa Polskiego, w czasie, którego zawsze jest występ zespołu góralskiego z Chicago, oczywiście jest dużo muzyki i śpiewu. Jest polska msza św. Przyszedł czas, kiedy zaczęto myśleć o odbudowaniu Koła Związku Podhalan. ¯ywy kontakt z działaczami Związku mobilizował zakochanego w Tatrach i Podhalu (dziadkowie z Murzasichla i Skrzypnego) do zawiązania na nowo Koła. Po kilku spotkaniach udało się powołać do życia Koło, wybrano Zarząd. Wytyczono cele: żywy kontakt ze Związkiem Podhalan w Chicago oraz odszukanie ludzi i materiałów związanych z działalnością Koła nr 9 w Armstrong Creek.